O, jakże marne są wszystkie akty. Tych, co się puszą garnki swe tnąc. Tak pisał kiedyś Witkacy.
Przypomniało mi się, czytając Stanisława Likiernika (żołnierza Kedywu AK) wspomnienia z walk w sierpniu'44. Nie twierdzę, że powinniśmy na kolanach słuchać wszystkiego, co mówią dziś ostatni z Kolumbów. Co to, to nie. Słuchajmy krytycznie, ale trudno oprzeć się wrażeniu, jak "marne są nasze żądze".
Te polskie spory, dylematy. Persony, które rządzą albo chcą rządzić. Jakiś Tusk? Jakiś Kaczyński? "Sowa i przyjaciele" z Giertychem na okładce wypasionego menu? Terlikowski z Grodzką spleceni w publicznym tańcu?
Żałosne.
Pokolenie Likiernika miało wybór. Przetrwanie za wszelką cenę albo bohaterstwo. Choćby i niechciane. Bo przecież ci chłopcy, często mniej niż 20-letni, nie zostali wykuci w skałach. To żaden marmur, żadne żelazo. Niektórzy diabelsko odważni, inni przeciętni. Niektórzy podli. Choćby ci, którym nawet doświadczenie getta nie wybiło z głowy antysemickich bredni i uprzedzeń.
"Pan Stach" w rozmowie z Maratem i Wójcikiem mówi o tym wszystkim bez cienia zadęcia. Z dystansem, humorem. Okazując emocje, gdy coś go drażni, uwiera. Z bolesnej heroiczno - prozaicznej przeszłości.
Kiedyś wobec Powstania żyłem w pozycji: cześć i chwała, żadnych kompromisów. Gloria victis, nie byłoby naszej wolności bez ich ofiary etc.
Dziś myślę inaczej.
Czapka z głowy przed bohaterstwem, ofiarą, odwagą.
Ale... Straciliśmy tysiące wspaniałych ludzi. Ambicje dowódców i typowo polskie "na dnie twym z honorem lec" zmarnowały całe pokolenie, przetrąciły mu kręgosłup. Państwo i społeczeństwo pozbawiły politycznych elit.
Dzisiaj cieszmy się z Korwin - Mikkego, Hofmana, Macierewicza, Niesiołowskiego, Schetyny, Palikota.
Prawda, że elitarne towarzystwo?
Z nimi napuszeni Polacy ciąć będą swoje garnki całkiem nieźle.
Uderzam w stół? Można tu i teraz mieć w ogóle jakieś wątpliwości? Hurra patrioci siebie zwolnili z myślenia.
Muszą wymagać i od innych?
Może, mówiąc krytycznie o powstaniu, Likiernik to już nie Polak? Może od razu zdrajca "naszej sprawy"?
Facet, który szedł na śmierć i był kilka razy ranny...
Uff, duszo polska!
Pozwól, że poprzestanę na apostrofie tak lakonicznej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz