Smakosz
Ocknąłem się zdenerwowany.
Cholerne sny. Już od dłuższego czasu psuły słowiańską krew. Ręką trąciłem górę
książek, przygotowanych do czytania. Gdy przez nie przebrnę, będę o wiele
mądrzejszy. Na pewno?
Skoczyłem żwawo do telewizora.
Guzik od razu uległ impetowi i oto już: aria z wariacjami.
Przez kilka pierwszych minut
nie dotarło do mnie, co widziałem.
Blady jak chiński księżyc,
strojąc obrzydliwe miny, cmokając w manierze smakosza spod budki z gorącymi
flakami, Generał Smakosz recytował komunikat dla narodu. Zanim rzuciłem w ekran
niedopitą butelką kordiału, pomyślałem, że to pierwsza na świecie wojna
wypowiedziana staccato.
Jeszcze nie wiedziałem, że w załganym,
komunistycznym staccato Smakosz miał okazać się nie lada mistrzem.
(fragment mojej powieści "I wszystko marność")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz