Fragment powieści "I wszystko marność", nad którą jeszcze pracuję:
Wszystko,
co chcielibyście nazwać ładem i jako porządek pochwalić głośno przed innymi,
ukryto przed wami tak głęboko, że przez długie, leniwie płynące lata pozostaje
niezauważone.
Nie dostrzegacie, gdy zaczyna
nad wami dominować, ogarniać po kolei obszary, którymi do tej pory nie
zaprzątaliście sobie głowy. Robi się coraz potężniejsze, coraz mniej zwraca
uwagę na otoczenie. Reszta przestaje się w ogóle liczyć.
Bo czym jest? Porannym
zwlekaniem z łóżka, wyplątywaniem z ciepłej, skotłowanej pościeli po to, by
stanąć na dwóch nogach. I ruszyć przed siebie, bez wiary i nadziei, którą utraciliście
niepostrzeżenie, choć na zawsze. Albo popołudniową krzątaniną na ulicy
wytyczonej przez domy z zaciekami i pleśnią, z których podobni do was osobnicy
wychodzą, inni zaś, pokrewni tamtym, wchodzą. Tak bez końca.
Reszta – bo o niej mowa –
jest codziennym złorzeczeniem, wygrażaniem chudą pięścią, pluciem nienawiścią
do wroga, któremu na imię rzeczywistość. Choć z rzeczywistością niewiele ma
wspólnego. Ukradkiem przemknęła do waszych snów i zmysłów.
Doprawdy, ładu wam potrzeba.
Tylko ład może pomóc. Wyzwolić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz